piątek

Komputery, podświadomość, morze i potwory....

Yang śpi, więc mam możliwość popisania. Mieliśmy co prawda umowę, że dzielimy się czasem przy dellu, jednak to nie takie proste. Laptop to bardzo osobisty przedmiot. Sama nie znoszę, kiedy ktoś siada do mojego, coś na nim pisze, gra itd. Chyba ma to coś wspólnego z utratą kontroli nad szalenie intymnym narzędziem pracy. W każdym bądź razie mój partner pracował do pierwszej nocy, tak że zasnęłam nie doczekawszy swojej "szychty", a dziś rano od 7-mej był przy biurku. Do tego stopnia zapracowany, że zapomniał o wspólnej porannej kawie, soku z pomarańczy, wszystkich naszych rytuałach. Ach ta podświadomość. Kontynuując ciąg wolnych skojarzeń polecam rozkoszną i szaloną komedię hiszpańską "Nieświadomi" Joaquina Oristella, historię z wątkiem kryminalnym, znakomitą 'love story' i całym mnóstwem zaskakujących zwrotów akcji. Rzecz rozgrywa się na początku wieku w kręgach zwolenników i przeciwników słynnego już wówczas Zygmunta Freuda. Kieliszek dobrego wina, kilka mezes (przekąsek) na talerzu, 'Nieświadomi' w odtwarzaczu - wszystkie składniki na udany wieczór.
Chyba jutro tak go spędzimy. Dziś wybieramy się na kolację do znajomych, na dość niezwykłą dla nas godzinę - zaproszeni jesteśmy na 21-ą.

O kryzysie i niepokojach z nim związanych postaram się napisać w czasie weekendu, pół godziny dostępu do laptopa nie wystarczy na taki ważki temat.
Być może też szybko uda się naprawić mojego hp-ka, który powędrował do lokalnego eksperta.

Byliśmy dziś na plaży. Pora zacząć kąpać się w morzu. Od dłuższego czasu jest ciepło, temperatury powyżej 20 stopni. U nas na górze - mieszkamy w Starej Moraitice, położonej na zboczu góry, w jednym z ostatnich domów we wsi, tak że za nami już tylko gaje oliwne - jest słonecznie, upalnie wręcz, cały czas jednak powiewają delikatne wiaterki - wymarzona wakacyjna pogoda. Na dole natomiast, nad morzem unoszą się opary. Jest gorąco, woda paruje, a ponieważ na morzu panuje absolutna cisza, nic ich nie rozwiewa. Plaże wciąż puste, nieruchoma przezroczysta woda, nawet śladu ryb, których znaczne ilości obserwowaliśmy kilka dni temu, wszystko spowite mgłą. Weszliśmy do morza, zanurzyliśmy się, popluskaliśmy i dość szybko wróciliśmy na ląd. Zbyt było niesamowite. Jesteś człowiekiem XXI wieku, korzystasz z najnowszych technologii, ale czasem wiesz, że lepiej być na brzegu, gdyż jakiś głowonóg, albo i siedmiogłowa Hydra może wynurzyć się z oparów, opleść cię swymi mackami...
Yang się budzi, żegnajcie więc na razie. Jasas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz